niedziela, 5 czerwca 2016

Bicykle w pięknej Kobenhavn - kilka rad i uwag

Kopenhaga to - obok Amsterdamu - najbardziej 'zarowerzone' ('zarowerowane'? Wiem, tworzę neologizmy!) ze znanych mi miast. Ilość rowerów idzie tu w jakieś tryliardy. Moja piękna Kobenhavn jest miejscem mega nastawionym na obecność użytkowników dwóch kółek. Aczkolwiek warto pamiętać o kilku rzeczach:
1. Ścieżki rowerowe są praktycznie zawsze i wszędzie - kobenhavners (czyli - po naszemu - kopenhażanie) dysponują możliwością dojechania swoim bicyklem właściwie w każde miejsce miasta, bo chyba ciężko będzie znaleźć taki zaułek, do którego nie dojechałoby się rowerem. Ścieżki są bardzo dobrze oznakowane. W 'godzinach szczytu' panuje na nich nieziemski tłok. Jakkolwiek trywialnie to zabrzmi - jadąc ścieżką  trzymamy się prawej strony - lewa część ścieżki służy najczęściej do wyprzedzania. Jeśli odstąpimy od tego zwyczaju - będą na nas krzywo patrzeć, dryndać dzwonkami, krótko mówiąc: będą się zachowywać niczym - zazwyczaj - polscy kierowcy na polskich drogach.
2. Oddzielne cykle świateł  dla rowerzystów - uwaga: bo na tym można się nieźle przejechać. Zwłaszcza, jeżeli się jedzie samochodem - mojemu Ojcu na przykład, gdy tutaj był, te cykle świateł się z początku myliły. Wygląda to jak zwyczajny słup sygnalizacji świetlnej, tylko światła są jakieś pięć razy mniejsze - no i jest oznakowanie sugerujące, że to dla rowerów. Na ścieżkach rowerowych istnieją również odrębne pasy dla skręcających - i tak, jadąc prosto, sugeruję popatrzeć, czy bynajmniej nie suniemy pasem dla skręcających, bo jeśli tak, to będą na nas... (patrz - ostatnie zdanie pierwszego podpunktu). Warto pamiętać, że czasami ścieżki rowerowe stykają się z tymi dla aut - to znaczy: bywa, że pas dla skręcających aut jest jednocześnie pasem ścieżki rowerowej (oczywiście, i na to jest odpowiednie oznakowanie). Zalecana wzmożona ostrożność - jeśli, oczywiście, nie chcemy zostać potrąceni przez auto. 
3. Kask - nie jest konieczny, choć zalecany. Zasadniczo obowiązek jazdy w kasku mają dzieci. Ponieważ wśród tylu rowerów czasem mogą zdarzyć się upadki, wypadki, przypadki - warto w kask zainwestować. Kasków tutaj w sklepach jak u Żyda czapek - do wyboru, do koloru.
4. Autostrady dla rowerów - cóż... w Polsce chyba póki co możemy o tym tylko pomarzyć. Tutaj jest autostrada na przykład na Vesterbro - tuż obok centrum handlowego Fisketorvet. Jest mega wygodna - wiem, bo jeździmy nią z Myszorem - tylko my dwoje i inne rowery z właścicielami. ŻADNYCH AUT. NIE - ROWERZYSTÓW TEŻ CIĘŻKO SPOTKAĆ :)


(Autostrada dla rowerów. /Zdjęcie z zasobów Internetu/)

5. Parkowanie bicykla - generalnie: Duńczycy stawiają rowery jak im się żywnie podoba, nawet ich nie przypinają. No, chyba, że mają taki znak (i wiedzą, że zostawić dwóch kółek nie mogą, choćby nie wiem, jak chcieli).





Ja osobiście sugeruję - zwłaszcza w centru miasta - jednak stawiać rowery na stojakach, a przynajmniej przypinać do czegoś. Ćwiczyliśmy z Myszorem parkowanie w rozmaitych dziwacznych miejscach, ale nigdy nie zapominałam o tym, by Myszkę przypiąć, choćby do rynny, jeśli nie było stojaka. ROWER NIEZABEZPIECZONY JEST BARDZO ŁATWYM KĄSKIEM DLA ZŁODZIEI, A TYCH JEST TU NIEMAŁO.  Na Myszę też się ktoś zasadzał. Wspominałam przecież we wpisie o zuchwałej próbie kradzieży.
6. Kradzieże rowerów - jest ich tak dużo, że tutejsza policja już sobie raczej dała spokój z poszukiwaniami złodziei. I to proponuję mieć na uwadze, jeśli chcemy kupić używany rower albo właśnie nam go rąbnięto i usiłujemy go odzyskać. Wiem, może brzmi dziwnie, ale już tłumaczę, dlaczego zwracam na to uwagę: otóż - poza duńskim Allegro, czyli dba.dk - popularnym środkiem zaopatrywania się w niedrogi używany bicykl, jest odbywająca się bodaj co miesiąc aukcja policyjna. Możliwe, że nasz rower właśnie na takiej aukcji sobie stoi. Również możliwe jest, że kupimy na takiej aukcji dwa kółka, a potem - gdzieś na ulicy - spotkamy okradzionego właściciela.
 7. Serwisowanie - z tym raczej nie powinno być problemu: serwisy są na każdym kroku właściwie. (Wczoraj odebrałam Myszkę z serwisu na Amagerbrogade.) Są to sklepy rowerowe połączone z serwisem, od czasu do czasu są rozmaite upusty i można kupić nowy, naprawdę ładny rower - ja na przykład nie mogłam oderwać oczu od przepięknej damki w kolorze śliwkowym, lecz Myszor to jednak Myszor <3 Lusterka, światełka, dzwonki, nakładki na siodełka (ważne, jeśli nie chcemy, by zmokła nam d***, gdy lunie deszcz; pogoda w Danii kocha płatać figle), zapięcia -  w to wszystko możemy się tam zaopatrzyć. 


(Myszorowa nakładka na siodełko :p Bardzo przydatna rzecz!)

A tak wygląda sygnalizacja świetlna. Dla aut po lewej, dla bicykli po prawej.



Ufff... się rozpisałam:) Idę przestawić Myszora - który dziś dzielnie imprezował całą noc razem z moją koleżanką :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.