wtorek, 31 maja 2016

Oby złapać wiatr w żagle...



Jak pisałam w poprzednim poście - egzaminy powysyłałam. Wczoraj byłam na duńskim, a dziś odespałam sesję. Nadal ją przeżywam i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, no, kurczę, uczyłam się na bieżąco, zarywałam noce - MUSI być dobrze. A nawet, jeśli nie będzie dobrze, to - jak mawia moja mama - jeszcze nigdy tak nie było, żeby JAKOŚ nie było. Więc będzie - no, przynajmniej JAKOŚ.


Pogoda za oknem - taka sobie. Lało! Nie powiem, żeby koniecznie chciało mi się dziś w taką pogodę gdziekolwiek i dokądkolwiek iść. Już mam plan na dziś - nauka duńskiego. Mam wyrzuty sumienia, że w czasie sesji leżał nie tylko mój blog, ale też leżała moja nauka duńskiego. Czas więc nadrobić zaległości. Po cichu liczę na to, że na dniach uda mi się 'ogarnąć', złapać wiatr w żagle. Oby...! Tymczasem - 'wrzucam' zaległe filmy ze Spejdermuseet.




A w międzyczasie wyszło słońce...

sobota, 28 maja 2016

Egzaminy rozesłane


Stało się. Wysłałam już prace egzaminacyjne. Co ma być - będzie. Cudu nie uczynię. Już. Natomiast dopiero teraz wychodzi ze mnie całe zmęczenie. Przez ponad dwa tygodnie pracowałam dzień i noc. Dzisiaj miałam spotkanie. Było bardzo miło. Dziękuję Jagodzie, że zechciała się ze mną spotkać :) Jutro się wezmę za duński, bo przez ostatni tydzień nie udało mi się znaleźć na to czasu.




Wiem, blog leżał i kwiczał kwikiem rozpaczliwym. Ale przysięgam, że jak tylko dojdę do siebie - to wgram resztę filmów ze Spejdermuseet i w ogóle nadrobię zaległości. 





Zaszalałam. Kupiłam Myszorowi dzwonek, który w najbliższym tygodniu mam nadzieję zamontować na kierownicy - czyli na jednym z Myszorowych uszu. Dzwonek jest największy, jaki znalazłam w sklepie -  i czerwony w białe grochy. 





piątek, 20 maja 2016

SPEJDERMUSEET - kopenhaskie Muzeum Harcerstwa


W harcerstwie działam dokładnie od dziesięciu lat. Od kilku lat związana jestem z warszawskim Muzeum Harcerstwa, w którym udzielam się jako wolontariuszka. Nie mogłam więc nie odwiedzić tutejszego Muzeum Harcerstwa - Spejdermuseet - położonego na Arsenalvej w rejonie Holmen. Oprowadziła mnie po nim Elin Schiott, która pełni nam nim pieczę. Zostawiłam jej namiary na siebie... kto wie? Może kiedyś zaowocuje to współpracą między muzeami?

'To pierwsi skauci - nasi dziadkowie, 
oni tworzyli legendę. 
Niejedna piosenka o nich opowie,
a wiatr ułoży gawędę.'

Duńskie harcerstwo od 1973 skupione jest w zasadzie w jednej organizacji - podzielonej tylko na część męską i żeńską, aczkolwiek Elin powiedziała mi, że istnieją jeszcze bodaj dwie inne zdecydowanie mniejsze organizacje, z których z pewnością jedna jest skupiona wokół Kościoła katolickiego, przy czym one są naprawdę bardzo niewielkie. 


Ojciec - założyciel duńskiego Spejdersport 



i kontynuatorzy jego dzieła

W 1924 roku w Danii odbyło się Jamboree. W Spejdermuseet jest również wiele pamiątek z nim związanych. Zapraszam do galerii zdjęć ze Spejdermuseet.


'Płonie ogień jak serca gorący, 
rzuca w niebo iskry gwiazd.
Jedna przeszłość i przyszłość nas łączy. 
Szumi wokół ciemny las.

W blasku iskier jawi się historia,
tyle zdarzeń miało barwę ognia.
Przy ognisku zasiadły wspomnienia - 
dziejów kraju uczą nas'.






















(Jamboree)





(Duńska wersja 'Scouting for boys')











Niestety, nawala mi komputer :( także resztę filmów zamieszczę w kolejnym poście, aczkolwiek nie wiem, kiedy nastąpi napisanie tego posta :(


środa, 18 maja 2016

Zuchwała próba kradzieży :(

Dziś skończyłam pierwszą pracę egzaminacyjną, ale spotkała mnie niemiła niespodzianka.

Mianowicie - ktoś próbował gwizdnąć mojego Myszora! :(

Czując się do dupy, do dupy i jeszcze raz do dupy - i wiedząc, że niestety bez wizyty w aptece się nie obejdzie - popędziłam w kierunku stojącej przed akademikiem Myszy, wszak to mój kopenhaski środek transportu i...

No właśnie. Nie było lusterka. To raz. Ale naprawdę pal licho lusterko.

Myszor dyndał. Dosłownie. Złodziej - widać było - mocował się z zapięciem. Na szczęście ono nie jest takie łatwe do pokonania. W pewnym momencie chyba dał sobie spokój, zadowalając się lusterkiem, ale mój stalowy rumak po prostu zawisł na ogrodzeniu, do którego był przypięty.

Przestraszyłam się, że może próbowano spuścić powietrze z opon... ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

:(




wtorek, 17 maja 2016

Przewodnik po chmurach


W chwili oddechu od pisania prac egzaminacyjnych (których już mam po kokardę, naprawdę!) postanowiłam zajrzeć na bloga, mając pełną wiedzę o tym, jak potężnie go zaniedbałam, jak również świadomość, że... no, niestety... sesja to sesja.

Trochę się zaniepokoiłam, czy ja na pewno tej sesji podołam. Teraz - po kilku miesiącach nauki - odnoszę wrażenie, że troszeczkę kopa mi dała ta moja ambicja. Na przedmioty zapisywałam się, będąc przekonaną, że 'tak, tak, H., z pewnością dasz sobie radę, na sto procent po prostu'. Przedmioty były świetne, bardzo je lubiłam, wykładowcy też byli sympatyczni - o jednym z nich wspominałam w poście ...życie jak słońce się złoci. Lecz nawet nie przypuszczałam, że one są aż tak pracochłonne. Wymagały bardzo dużego wkładu własnej pracy. Wiele z nich wyniosłam - i jestem wykładowcom za to wdzięczna! Ale teraz... chyba odzywa się we mnie zmęczenie. A jeszcze najlepiej uczy mi się w nocy, po prostu łatwiej jest mi się skupić (co było szczególnie ważne wtedy, gdy za oknem był upał), więc większość nocy mam po prostu pozarywaną - na szczęście również odespaną.

Powtarzam sobie uparcie, że... że będzie dobrze. I teraz wracam do pracy, do pisania. Ze słuchawkami na uszach - słucham jednocześnie recytacji mojego ulubionego wiersza, który taki sam tytuł jak niniejszy post. Wiersz jest autorstwa K. C. Buszmana:

,,Chciałem nauczyć Cię latać, 
byś sens odnalazła w tłumie.
Lecz Ty po wertepach świata
nawet stąpać nie umiesz.

Ale się nie martw, nie trzeba,
gdy smutek w sercu się lęgnie.
Jeszcze dosięgniesz Ty nieba
nim niebo Ciebie dosięgnie. 

Bo dam Ci przewodnik po chmurach,
ze wszystkich - dokładny najbardziej.
Jeśli kiedyś zapragniesz, to w chmurach
z pewnością mnie znajdziesz.

Dziś wracać na Ziemię mi nie każ,
choć Ziemia z błękitów mnie woła.
Bo tego nie zmienisz w człowieka,
kto raz się przemienił w anioła. 

Posłuchaj - dopóki żyjesz,
co wolność pod nosem mruczy, 
że czasem do lotu się wzbijesz
zanim się stąpać nauczysz..."

sobota, 14 maja 2016

Piątek trzynastego i chwila oddechu


Ponieważ nad książkami od neoliberalizmu dostawałam już fiksacji, a i mój komputer, na którym tworzę moje prace zaliczeniowe, zażądał odpoczynku - wczoraj - trzynastego, w piątek - zrobiłam sobie przerwę. Piękna, słoneczna pogoda, idealna na rower - czego chcieć więcej? Więc znów - pospołu  z Myszką Miki - zabrałam się za zwiedzanie Kobenhavn.


'
/Przez ostatni tydzień było duszno i parno, wczoraj już wiał przyjemny wiaterek, a dziś dla odmiany jest chłodno i raczej tutaj - na Amager - pada deszcz (dzięki temu mogę się uczyć, bo nic mnie nie rozprasza!)./



Zielone Świątki sprawiają, że - Bogu dziękować! - mamy wolny poniedziałek, ALE coś za coś - wczorajsza jakże radosna zielonoświątkowa parada sparaliżowała Stroget do tego stopnia, że na Plac Świętego Piotra - odczułam silną potrzebę napicia się kawy, a w tamtejszej kawiarni kawa jest niezła - dostawałam się bocznymi uliczkami. 







Część dalsza wyprawy nastąpiła, jak już tę kawę wypiłam - pojechałam przed siebie, tak jak wiodła mnie ścieżka rowerowa. Niestety, Myszka zaczęła mi się buntować - coś się porobiło z przerzutkami - toteż padł na mnie strach, że jak mi wysiądzie zupełnie gdzieś w szczerym polu, to z powrotem będę musiała ją taszczyć a nie na niej jechać. Zawróciłam.








Poniżej - ceny paliw w Danii. Może kogoś zainteresują :p


I hicior. Bo dawno hiciorów nie było.


Myjnia ,,Żółw''. Muszę kiedyś przetestować jej szybkość!

A tymczasem za oknem... 

,,Nieba się jasny błękit zachmurza - 
zagrzmiała pierwsza wiosenna burza''